signum magnum
signum magnum

2019-11-15

Patriotyzm

Patriotyzm

W trzecim numerze pisma dla dzieci „Promyk Jutrzenki” ukazało się kolejne opowiadanie Marzeny Karasińskiej z cyklu „Dzieci, babcia Maria i wartości”. Tym razem dotyczy ono patriotyzmu. Ilustrację do opowiadania wykonała Alicja Rybicka.

Zapraszamy do lektury!

Maria siedziała przy stole. Pochylona nad listem rozmyślała, o czym ma napisać do swojej chorej przyjaciółki, żeby ją trochę rozweselić.

- Babciu, co to patriotyzm? – dziewczynka jak burza wpadła do pokoju, odrywając kobietę od niewesołych myśli.

- Zosiu, skąd znasz takie trudne słowo, przecież jesteś jeszcze malutka? – zdziwiła się Maria.

- Po pierwsze, wcale nie jestem malutka; mam już 5 lat – wnuczka z dumą wyprostowała się na całą swoją mizerną wysokość. – A po drugie, to powiedzieli w telewizorze.

- Chyba chciałaś powiedzieć w „telewizji”.

- Może być – Zosia łaskawie zgodziła się z babcią. - To co z tym dziwnym słowem?

- Trochę potrwa, zanim ci wyjaśnię. Może przeniesiemy się na nasz ulubiony fotel?

- Super pomysł!

Gdy usiadły wygodnie w fotelu, Maria zapytała:

- Zosieńko, powiedz mi kochasz swoich rodziców i rodzeństwo?

- No jasne, że kocham. I ciebie też, i babcię Anię i dziadka Józka.

- Jestem ciekawa, czy można kochać kogoś, kto nie jest człowiekiem? – drążyła Maria.

- Pewno, że można – odparła dziewczynka. – Na przykład naszego psa Sabę i kota Filemona.

- To prawda, skarbie. A coś, czego nie widać, można kochać?

Dziewczynka zmarszczyła brwi i po chwili zastanowienia zdecydowała:

- Nie, nie da się. Poza tym, jak się kocha, to trzeba się przytulać…, no i jeszcze znać tego kogoś – dodała z powagą.

– Widzisz, kochanie, trochę masz racji, a trochę nie masz…

- Babciu, co ty mówisz? Przecież nie można trochę mieć, a trochę nie mieć! – zaprotestowała mała mądrala.

- A chcesz się przekonać, że jednak można? – zaśmiała się Maria i zaczęła opowieść o bardzo dawnych czasach, gdy nawet jej nie było jeszcze na świecie.

- Moja babcia, a twoja praprababcia Eugenia miała 8 lat, gdy została harcerką.

- Tak jak Antek i Mikołaj? – wtrąciła Zosia.

- Zgadza się, tak jak twoi bracia. Wtedy harcerze też wyjeżdżali na biwaki i obozy, zdobywali sprawności i uczyli się różnych umiejętności przydatnych w życiu. Przy ogniskach śpiewali piosenki, a wiele z nich poświęconych było ojczyźnie. A wiesz, Zosiu, co to ojczyzna?

- Nie za bardzo, babciu.

- Nasza ojczyzna to cały, wielki obszar – Polska, na którym mieszkają ludzie mówiący po polsku, tak jak my. To miejsce jest dla nas tak ważne, jak dla ciebie twój pokój z wszystkimi zabawkami. Złościsz się, kiedy wpada tam twój młodszy braciszek – Staś, prawda? I nie pozwalasz mu tam bałaganić, mimo, że go kochasz?

- No tak, bo to jest przecież chłopak, a oni nie wiedzą, jak bawić się lalkami. Poza tym, Staś jest nieznośny, bo zawsze chce sprawdzać, co moje lalki mają w środku! – oburzyła się Zosia.

- To faktycznie okropnie o nim świadczy – zażartowała babcia. - Ale wracając do tematu, nie chciałabyś, żeby ktoś zły wszedł do naszego domu, powynosił wszystko, co tylko zechce, a nas pobił, wtrącił do więzienia lub nawet zabił?

- No pewno, że nie, ale nie martw się babciu, nikomu na to nie pozwolę – odważnie zapewniła dziewczynka.

- Wiem, kochanie. Dokładnie tak samo myślała twoja praprababcia. Kiedy zaczęła się wojna, wraz z innymi harcerzami walczyła, żeby z ojczyzny wypędzić złych ludzi. Woleli zginąć w walce, niż patrzeć, jak ich ukochana Polska jest okradana, a Polacy zabijani. Teraz już rozumiesz, że można pokochać coś, czego nie widać na pierwszy rzut oka, no i nie da się przytulić takiej ojczyzny, to fakt. Ale można ją poznać, ucząc się jej dziejów, a wtedy nie da się jej nie pokochać. Bo „patriotyzm”, moja maleńka, to nic innego, jak miłość do ojczyzny.

- Ach, rozumiem, patriotyzm to miłość do Polski.

- Niezupełnie, Zosiu. Patrioci to ci, którzy kochają swoje ojczyzny, czyli miejsca, gdzie mieszkają. Francuzi kochają Francję, Anglicy – Anglię, a my kochamy Polskę.

Długą chwilę panowała cisza. Dziecko zmagało się ze swoimi myślami,

- Szkoda, babciu, że nie ma wojny, to mogłabym też zostać patriotą – wymyśliła Zosia.

- Ależ skarbie, nie wolno tak mówić. To bardzo dobrze, że nie ma wojny, zwłaszcza, że zawsze można być patriotą. Trzeba żyć tak, aby dbać o Polskę, pracować dla niej i pilnować, żeby znów ktoś nie zrobił jej krzywdy – mocno podkreśliła Maria. W popłochu pomyślała, że krętymi drogami przebiega rozumowanie dziecka.

Zosia, z niezwykłą dla niej powagą, wpatrywała się w babcię, wreszcie westchnęła i wyznała:

- No dobrze, skoro tak, to nie będę czekać na żadne wojny i już teraz zostanę patriotą.

 Maria, świadoma powagi chwili, z trudem powstrzymała się od śmiechu. Ucieszona przyznała, że niełatwą rozmowę udało się skończyć optymistycznym akcentem.

Marzena Karasińska

Apokalipsa św. Jana, 12, 1

Potem wielki znak się ukazał na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu.

Polecane